poniedziałek, 30 kwietnia 2018

kwietniowi ulubieńcy

Cześć, czołem,

Dzisiaj przyszła pora na moich skromnych kwietniowych ulubieńców. Wybrałam tylko cztery produkty, z czego aż trzy z nich są u mnie stałymi bywalcami.
Tak więc zapraszam.


  • kremowy żel z BeBeauty to u mnie częsty gość. Uwielbiam go za jego delikatność, a jednocześnie super działanie oczyszczające. Jestem w stanie tylko nim wykonać cały demakijaż. Naprawdę świetny produkt.
  • Bourjois 123 Perfect też znam od dawna. Świetnie sprawdza mi się w wakacje, bo dzięki swojej matującej formule nawet pomimo użycia filtra pod podkład twarz nie wyświeca mi się. Używałabym go z chęcią i zimą, ale kolor 51 jest niestety typowo wakacyjny. Jak na tą chwilę jeszcze muszę go rozbielać.
  • Krem Biały Jeleń z kozim mlekiem to mój pewniak. To moje drugie opakowanie pod rząd. Krem świetnie łagodzi podrażnioną skórę. Kiedy nie wiem po co sięgnąć, zawsze sięgam po niego. Relacja cena-wydajność-działanie dla mnie bajka.
  • I na koniec krem emolientowy Nivea Baby S.O.S. Trafił do po raz pierwszy, ale już bardzo go polubiłam. Niestety, na dłoniach mam egzemę, a ten krem ładnie łagodzi zmiany nie szczypiąc przy okazji jak robiło to wiele aptecznych kosmetyków. Sprawdza się też na drobne otarcia czy suche łokcie. No i jest bardzo wydajny. Nic tylko próbować.

I to by było na tyle. Reszta używanych przeze mnie kosmetyków raczej mojego serca nie podbiła choć na szczęście dawno też nie trafiłam na typowych bubli. Tą czwórkę jednak mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim alergikom, bo to naprawdę delikatne kosmetyki.



niedziela, 29 kwietnia 2018

nowości ostatniego tygodnia

Witajcie,

Dziś przychodzę z moimi nowościami z ostatnich kilku dni. Staram się kupować produkty niezbędne, żeby jak najszybciej wyjść z sideł moich zapasów. Zakupów z rossmannowskiej promocji nie pokazuję, bo większość produktów jest już w użyciu.



W Kauflandzie skusiłam się na cedrowe mydełko do rąk od Babuszki Agafii. Mydeł nigdy za wiele.
W końcu trafiłam również na moją ukochaną pastę do zębów. Były tylko trzy opakowania, więc wszystkie trafiły do mnie.
Akurat trafiłam na promocję maseczek Soraya. Wybrałam dwie wersje: nawilżającą i oczyszczającą. Zobaczymy jak się sprawdzą.



Kolejna część zakupów z Kauflanda.
Dezodorant Bevola znam i lubię. Dobrze sprawdza mi się jako antyperspirant, nie ma w składzie soli aluminium, a dodatkowo bardzo ładnie, owocowo pachnie. W tej cenie bardzo go polecam.
Mleczko dla dzieci z marki własnej sklepu to u mnie nowość. Spróbujemy, zobaczymy.
Krem pod oczy z Q10 również jest nowością. Kosztował 5zł, więc szkoda było go nie wziąć.
Olejek zapachowy z maliną z kolei już wypróbowałam. Jeśli szukacie dobrych olejków do kominka w niskich cenach szczerze polecam te. Pięknie, długo, intensywnie pachną. Rewelacja.



W Rossmannie z kolei skusiłam się na odżywkę w piance od Pantene. Wybrałam wersję do włosów farbowanych.
Antyperspirant Le Petit Marseilliais kupiłam spontanicznie. Również nie ma w nim soli aluminium, więc od razu ma u mnie wielki plus.
Mydło Carex to u nas stały bywalec. Tym razem wybrałam wersję z truskawką.



Brakowało mi ostatnio kremowego żelu, w użyciu mam obecnie same świeżaki, więc skusiłam się na żel z Alerry wanilia z pomarańczą. Jeszcze go nie próbowałam, ale żele z Alterry lubię, więc i ten powinien mi się spodobać.
Mleczko z filtrem SunOzon kupiłam z myślą o swoich nogach, żeby jednak złapały troszkę słońca, jednak kiedy je kupiłam pogoda się popsuła.
Chusteczki do demakijażu z Isany mam po raz pierwszy. Były w promocji, a że obecne mam na wykończeniu postanowiłam spróbować tych.



W Rossmannie kupiłam również szczotkę do długich włosów z For Your Beauty. Czytałam o niej sporo dobrego i jak na razie ja również jestem z niej bardzo zadowolona.
Dwie maseczki z Eveline były akurat na promocji. Wybrałam wersję z węglem i ze złotem.
Sól do kąpieli Myszka w Paski to zakup mojej córeczki. Dostępna była tylko wersja niebieska, więc chcąc nie chcąc to tę wybrała.
Ampułki z Rival de Loop od dawna mnie ciekawiły, a że kosztowały nie całe 2zł to się skusiłam, jednak chyba muszę dokupić jeszcze kilka sztuk, żeby wyrobić sobie o nich opinię.



I wizyta na szybko w innym Rossmannie. W CnD dorwałam odżywkę Schauma. Odżywki idą u mnie jak woda, wiec ich nigdy za dużo, a tej wersji jeszcze nigdy nie miałam.
No i udało mi się dostać czerwoną sól. Córka wniebowzięta.


I to tyle pielęgnacyjnych nowości. Nie jest tego mało, ale dużo na szczęście też nie :)


sobota, 28 kwietnia 2018

Mixa Hyalurogel. Coś nowego

Cześć,

Dzisiaj przychodzę z produktem chyba większości znanym. Jakiś czas temu Wizaż organizował wielką akcję testowania tego żelu, a kiedy tylko pojawiło się mnóstwo pozytywnych recenzji i ja postanowiłam go wypróbować. Bo czy te wszystkie opinie na pewno są prawdziwe.




Jeśli chodzi o opakowanie to jak widać wszystko jest klasycznie. Buteleczka z pompeczką. Ten sam kształt co reszta żeli z Mixy, czy żele z Garniera. Tylko kolor inny.
Sam żel jest przezroczysty, pachnie delikatnie, jakby kwiatowo-owocowo. Zapach jednak szybko się ulatnia.

Na początku nie do końca wiedziałam jak go używać. To mój pierwszy żel micelarny. Przez kilka pierwszych dni używałam go jak klasycznego żelu do mycia twarzy. Z użyciem wody. Niestety, ale tak używany jedynie rozmazuje makijaż, nie daje uczucia oczyszczenia, nawet używany rano.
Stosowany na wacik jednak bardzo przypadł mi do gustu. Nakładam na wacik 2-3 pompki żelu i rozprowadzam po twarzy i po powiekach. Zostawiam go tak około minuty, a później wszystko ścieram suchym wacikiem. Jestem w stanie nim zmyć cały makijaż.

Co ważne. Żel nałożony na powiekę nie podrażnia oka mimo, że oczu nie zamykam. Ładnie roztapia tusz nic a nic nie podrażniając.




Jest wydajny, używam go od około dwóch miesięcy i myślę, że wystarczy mi jeszcze na co najmniej dwa tygodnie.
Nie jest też drogi. Kupiony na promocji w Rossmannie kosztował jakieś 14zł.
I teraz najważniejsze, czy do niego wrócę. Myślę, że nie. Choć rzeczywiście spełnia swoje zadanie wzorcowo nie koniecznie przekonuje mnie taka forma. Chyba jestem tradycjonalistką. Miło jednak było go wypróbować.



czwartek, 26 kwietnia 2018

Moje pierwsze denko. Kwiecień

Witajcie, 

Dziś zapraszam na pierwszy projekt denko na blogu.
Sama idea denka jest mi bardzo dobrze znana i od ponad trzech lat dokładnie monitoruję zużycia.
Zresztą uwielbiam też denka czytać, czy oglądać. Nie ma solidniejszej recenzji niż tej po zużyciu kosmetyku. Zatem zapraszam.



Na pierwszy ogień idą włosy

-szampon Biovax Orchid totalnie mnie rozczarował. Bardzo obciążał moje włosy, wyglądały jakbym wcale ich nie umyła. Nie był też wydajny, ale to nie koniecznie wada w tym wypadku.

-odżywka do włosów miód&wanilia z Isany to kolejny zawód. Nie robiła nic, ani nie ułatwiała rozczesywania, ani nie nabłyszczała. Nawet zapachu po sobie nie zostawiła. Nic.

-szampony Receptury Babci Agafii uwielbiam. Tu akurat miałam wersję No.4 na kwiatowym propolisie. Pięknie pachniał miodem i super doczyszczał moje włosy. Sprawdzał się przy częstym myciu choć mimo zapewnień na opakowaniu posiada w składzie SLS



-żel Johnson's Bedtime nie do końca mi się spodobał. Zapach był mało wyczuwalny, sam żel słabo się pienił, wysuszał skórę. 

-Kokosowe mleczko pod prysznic od Ziaji to taki mały dramat. Ogólnie nie przepadam za zapachem kokosa, a ten tutaj był do szpiku kokosowy. I wysuszał skórę jak nie wiem co. Zużyłam go jako mydło do rąk i na przyszłość mam zamiar trzymać się od niego z daleka
.
-żel do higieny intymnej Biały Jeleń niestety mnie podrażnił, więc myłam nim pędzle. Sprawdził się, ale powrotu nie planuję.

-mydełka Carex to moja wielka miłość, a wersja Bubble Gum jest chyba moją ulubioną. 

-mydełko złuszczające truskawka&limonka z Oriflame było naprawdę super, ale skończyło się w oka mgnieniu. Polecam jednak jeśli szukacie mydełka z peelingiem. Ten tutaj jest naprawdę porządny.

-mydełko z Isany mleko&miód też było fajne. Nie wysuszało nadmiernie, nie podrażniało. Ja lubię do nich wracać.

-Alterra werbena&imbir to ulubiona wersja mojego męża. Fajne mydełka w super cenie.




-do twarzy zużyłam La Roche Posay Lipikar AP+. Mam wrażliwą cerę, a ten balsam sprawdził się jako krem na dzień. Nawilżał, nie podrażniał.

-żel, peeling, maska od Biotaniqe był w porządku. Przeszkadzała mi troszkę jego tłusta konsystencja, ale używany jako żel dawał radę. Myślę jednak, że więcej do niego nie wrócę.

-krem z Alterry zapchał mnie już przy pierwszym użyciu. Zużyłam na łydki po depilacji żeby się nie zmarnował.

-próbeczka filtra z Biodermy. Zużyję próbki i pora zaopatrzyć się w pełnowymiarowe opakowanie.

-chusteczki do demakijażu z Alterry lubię i już używam kolejnego opakowania

-maseczka ogórkowa z Oriflame była bardzo przeciętna, ta z Isany z kolei jest moim wielkim ulubieńcem

-płatki Labell mogę polecić. Dobre, tanie. Czego chcieć więcej.



-Oliwkę Bambino lubię za zapach choć wiem, że jej skład nie powala. Wracam do niej od czasu do czasu

-Dove maximum protection mnie nie zachwycił. Był niewydajny, drogi, działał jak każdy jeden antyperspirant. Nie wrócę do niego.

-olejek z pestek winogron od Nacomi kupiłam z myślą stosowania pod oczy, ale niestety wysuszył mi skórę pod oczami. Zużyłam go jak klasyczną oliwkę i się sprawdził.

-krem do rąk Ziaja karmelizowany migdał męczyłam bardzo długo. Zapach, na początku cudny, szybko zaczyna męczyć, a i sam krem działanie ma raczej słabe.



-z kolorówki zużyłam tylko podkład Rimmel Fresher Skin. Sprawdził mi się zimą, gdzie niemal każdy podkład podkreślał moje suche skórki. On tego nie robił. Nie zachwycił mnie jednak na tyle bym do niego wróciła.



-płukanki Elmex bardzo lubię, choć chyba nie aż tak jak te z Listerine.

-papier nawilżany Wickies ma bardzo kwaśny zapach, ale nie podrażnia także czasem do niego wracam.

-pasta do zębów Rebi-Dental Herbal to mój ulubieniec od lat. Ostatnio jednak miałam problem by ją zdobyć i powróciłam do Elmexu przez co znów nabawiłam się nadwrażliwości. Na szczęście ta pasta wróciła do mojego Kauflanda.

-chusteczki z Babydream lubię i często kupuję. Wersja Calendula kupiona w czteropaku była sucha na wiór, te z dwupaka nie wiem czemu są o wiele lepsze. Z kolei ta z olejkami super sprawdza się przy podrażnieniach, bo zostawia po sobie delikatnie oleistą powłoczkę.


I to by było na tyle w tym denku. Niestety mój bilans przez Rossmannowską promocję na kolorówkę wyszedł nie za ciekawy, ale ten blog powstał między innymi po to, by opamiętać się z zakupami. W maju planuję kupić tylko rzeczy niezbędne o ile coś takiego się znajdzie.

Babydream oliwka, nowa odsłona starego hitu

Cześć, witajcie

Na pierwszy ogień rzucam coś, co od dawien dawna jest, a raczej było moim hitem. Oliwka Babydream. Używałam jej namiętnie do smarowania ciała, do kąpieli, do olejowania włosów i w końcu do tego, do czego została przeznaczona-do smarowania córeczki. Cudny produkt, ale jak to bywa coś musieli namieszać. 




Jeśli chodzi o opakowanie to jego wygląd podoba mi się bardziej niż w starej wersji. Jest ślicznie minimalistyczne. Biała buteleczka, niebieskie dodatki, w punkt tak jak lubię. Otworek dozujący jest odpowiedniej wielkości. Oliwka nie brudzi nadmiernie opakowania, choć jak to w oliwkach bywa po użyciu trzeba opakowanie wytrzeć. Naklejka z czasem nie odchodzi, grafika się nie ściera.
Mały minus, w starym opakowaniu pod światło widać było zużycie, teraz nie widać nic.




Oliwka pachnie typowo dla całej serii, choć mam wrażenie, że mniej intensywnie niż dawniej. Jest bardzo płynna, niemal przezroczysta. Otworzyłam to opakowanie od razu po skończeniu poprzedniej wersji i w konsystencji widać różnicę, obecnie produkt jest o wiele rzadszy.
Niestety, ale to rozwodnienie czuję też na skórze. Oliwka nie nawilża już tak dobrze jak kiedyś. Mój ciążowy brzuszek jest dobrym wyznacznikiem nawilżenia i już po kilkunastu minutach czuję potrzebę posmarowania się czymś treściwszym.




Skład oczywiście dalej mnie zachwyca, jednak wg mnie tym razem zmiany niestety niekoniecznie okazały się potrzebne. Po wielu zużytych buteleczkach żegnam się z tą oliwką i niestety wymagającym skórom nie mogę jej polecić.

Witajcie!

Witajcie na moim blogu,

Chciałabym żeby było to moje małe miejsce w sieci, gdzie będę mogła pisać o wszystkim, choć głównie o kosmetykach. O tym lubię pisać najbardziej. Nie zabraknie też dobrej książki, czy dziecięcego i psiego akcentu. Także zapraszam i dziękuję za wizytę.

kwietniowi ulubieńcy

Cześć, czołem, Dzisiaj przyszła pora na moich skromnych kwietniowych ulubieńców. Wybrałam tylko cztery produkty, z czego aż trzy z nich...